W tym temacie nie będzie żadnch moich przemyśleń i komentarza, bo oto nadeszły czasy łapania, skazywania, zapraszania do Prokuratury, albo na Policję. Posłużę się więc jedynie cytatem, o tym jak to…
Miała matka trzech synów, Dwóch mądrych było w domu, A trzeci, najładniejszy, Wstąpił do Legionów. I poszedł na wojenkę, Proch wąchał i bagnety, A żadna ci do kula. Nie drasła (niestety). Za rok wraca do domu. I jedzie se bez pole, Na piersiach mu dyndają. Trzy złote „medole”. A jeden dostał za to, Że Moskali omijał,
Każda z nich przeżywała swój dramat. Obie w przeciągu trzech dni urodziły synów w tym samym domu. Skoro były nierządnicami, nie miały żadnych praw i własności. Dzieci były prawdopodobnie wszystkim, co miały. I stało się nieszczęście – dziecko jednej z nich zmarło w nocy.
tłumaczenia w kontekście "TRZECH SYNÓW I CÓRKĘ" na język polskiego-niemiecki. Był dwukrotnie żonaty, miał trzech synów i córkę. - Erich Mende war zweimal verheiratet und hatte drei Söhne und eine Tochter.
. on 27 stycznia, 2014 • Miała matka trzech synów: dwóch mądrych, nie frajerów, a trzeci, co był głupi, wszedł do Oeneru – oj dana dana dana oj dana dana dana a Leoś, co był głupi, wszedł do Oeneru. * I zaraz siedział tydzień z niedzieli do niedzieli, a bracia znakomicie w „Zodiaku” siedzieli – oj dana dana dana oj dana dana dana a bracia znakomicie w „Zodiaku” siedzieli. * Poprawia matka wałek, on wraca w poniedziałek, przewraca się na stolik, całość go boboli – oj dana dana dana oj dana dana dana przewraca się na stolik, całość go boboli. * Spłakało się matczysko, oj! starą głową kiwa: Po co to, Leoś, wszystko? Straszny z ciebie dziwak – oj dana dana dana oj dana dana dana Po co to, Leoś, wszystko? Straszny z ciebie dziwak. * Potrzebne toto komu, ta Polska, niech ją gryzą, ty spróbuj, może homo się zseksualizuj – oj dana dana dana oj dana dana dana ty spróbuj, może homo się zseksualizuj; * Na Żydów podaj składkę, Bormana nie obrażaj, ty swoją starą matkę na wstyd nie narażaj – oj dana dana dana oj dana dana dana ty swoją starą matkę na wstyd nie narażaj. Źródło: „Prosto z mostu” 6/1939 Kategorie:Satyra, ŹródłaTagi: Czasopisma, Dwudziestolecie, Gałczyński, Prosto z Mostu
Pewna matka miała trzech synów o imieniu Jasiu. Wysłała jednego z nich do sklepu po cukier, ale powiedziała, że ma uważać na starą czarownicę. Jasiu idzie do sklepu i spotyka czarownicę: – Nie mogę z Tobą rozmawiać. – Nie musisz, mów tylko przez całą drogę „JA” Jasiu się zgodził i poszedł do domu zamiast do sklepu. Więc mama wysłała drugiego Jasia do sklepu po cukier i przestrzegła go przed czarownicą. Ale Jasio i tak spotkał czarownicę i powiedział: – Przepraszam ale nie mogę z Tobą rozmawiać. – Nie musisz, mów tylko przez cały czas „Nożem i widelcem” Jasiu się zgodził i poszedł do domu zamiast do sklepu. Mama wysłała trzeciego Jasia do sklepu po cukier i przestrzegła go przed czarownicą. Ale Jasio spotkał czarownicę i powiedział jej: – Ale ja nie mogę z Tobą rozmawiać. – Nie musisz, mów przez cały czas tylko „100 lat” Więc Jasiu odszedł i poszedł do domu. Na to mama, idźcie razem do sklepu to może wreszcie dostanę ten cukier. Gdy wyszli zauważyli zabitą czarownicę na ulicy. Policjant się pyta: – Kto to zrobił? Na to bracia: Jaś 1: JA! – Czym? Jaś 2: Nożem i widelcem. – Ile chcecie siedzieć? Jaś 3: 100 lat
James Allen Mangold [{"id":2,"name":"director","above5p":true,"career":{"name":"reżyser"},"ranking":{"name":"Reżyserii","link":"#unkown-link--personRolesAjax--","url":"/ranking/person/director"},"rating":{"count":2798,"rate": reżysera"}},{"id":1,"name":"screenwriter","above5p":true,"career":{"name":"scenarzysta"},"ranking":{"name":"Scenariuszy","link":"#unkown-link--personRolesAjax--","url":"/ranking/person/screenwriter"},"rating":{"count":730,"rate": producenta"}},{"id":17,"name":"originalMaterials","above5p":false,"career":{"name":"autor materiałów do scenariusza"},"ranking":{"name":"Materiałów do scenariusza","link":"#unkown-link--personRolesAjax--","url":"/ranking/person/originalMaterials"},"rating":{"count":59,"rate": do scenariusza"}},{"id":6,"name":"actors","above5p":false,"career":{"name":"aktor"},"ranking":{"name":"Ról aktorskich","link":"#unkown-link--personRolesAjax--","url":"/ranking/person/actors/male"},"rating":{"count":18,"rate": aktorskiej"}},{"id":21,"name":"himself","above5p":false,"career":{"name":"we własnej osobie"},"ranking":{"name":"Występów","link":"#unkown-link--personRolesAjax--","url":"/ranking/person/himself"},"rating":{"count":1,"rate":9,"desc":"ocena","profession":"występów osoby"}}]7,42 798 ocen pracy reżysera powrót do forum osoby James Mangold 2017-02-01 13:49:32 Trzech synów matka miała, dwóch słynęło z mądrości, a trzeci co był głupi poszedł do łączności.
Czołowe zderzenie W sobotnie popołudnie, przy deszczowej pogodzie, pędzące ze Stalowej Woli sportowe audi uderzyło czołowo w jadące z naprzeciwka kombi. Jechała w nim rodzina z małym dzieckiem. 37-letnia Marzena oraz jej mąż – 39-letni Mariusz zginęli na miejscu. Z doszczętnie zniszczonego auta cało wyszedł jedynie ich 2,5-letni syn. - Samochody były rozbite do tego stopnia, że w jednym z pojazdów urwana była kolumna kierownicy. Ewakuowaliśmy dwójkę ludzi i przeszliśmy do resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Mimo naszego doświadczenia, wyszkolenia, użycia specjalistycznego sprzętu, byliśmy w tej sytuacji bezradni. Siła uderzenia była tak ogromna, że nie byliśmy w stanie tym ludziom pomóc – opowiada asp. szt. Marcin Gdula z Komendy Powiatowej PSP w Stalowej Woli. I dodaje: - Takie wypadki pamięta się do końca życia. Tego się nie da wymazać z pamięci. Wypadek przeżył 2,5-letni, najmłodszy syn ofiar wypadku. Feralnego dnia skaleczył się podczas zabawy z rodzeństwem i potrzebna była pomoc lekarza. To właśnie podczas powrotu ze szpitala doszło do tragedii. - Chłopiec płakał w trakcie badania. Wiadomo, to był duży stres, emocje i jacyś obcy ludzie coś z nim robili. Potem usnął, był cały czas pod naszą kontrolą. Chwyciłem go za rękę i on już nie chciał tej ręki przez całą drogę do szpitala puścić – opowiada Tomasz Ziemianin, ratownik medyczny ze Stalowej Woli. - Chłopiec chciał do mamy i pytał cały czas, czy ten wypadek to jego wina, czy zrobił coś złego – dodaje szer. Mateusz Perłowski z Wojsk Obrony Terytorialnej. - Miałem wrażenie, jakbym to ja zabrał matkę temu dziecku. Byłem kierownikiem trzeciego zespołu ratunkowego i ja podjąłem decyzję o odstąpieniu od czynności medyczno-ratunkowych. Wiedzieliśmy, że tam się już nic nie da zrobić – wyznaje Tomasz Ziemianin. Podejrzany Według ustaleń prokuratury, pan Mariusz jechał prawidłowo swoim pasem ruchu. Tuż po wyjeździe z łuku drogi w jego samochód uderzyło czołowo sportowe audi. Jego kierowca Grzegorz G. wyprzedzał na podwójnej ciągłej i miał znacznie przekroczyć prędkość. Od razu pojawiły się również informacje, że mógł być pijany. - Ten mężczyzna po naszym przyjeździe był przytomny. Podczas pierwszego badania urazowego, stracił przytomność i został zabrany przez karetkę. Nie było z nim żadnego kontaktu, czuć było alkohol. W samochodzie widać było porozbijane butelki po piwie – mówi asp. szt. Marcin Gdula. Grzegorz G. ma 37 lat, mieszkał niedaleko miejsca wypadku. Przez kilka lat pracował jako wysokiej klasy specjalista elektronik za granicą. W związku z pandemią wrócił do Polski. - Usłyszał dotychczas dwa zarzuty – zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym w stanie nietrzeźwości, a także zarzut prowadzenia samochodu osobowego w stanie nietrzeźwości. Mężczyzna nie przyznał się. Początkowo nie składał wyjaśnień, potem je złożył. Sprowadzają się do negacji okoliczności przedstawionych w zarzutach. Tłumaczy, że nie spożywał alkoholu i prawidłowo poruszał się po drodze – mówi Jacek Węgrzynowicz z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. „Idealnie dobrana para” Pan Mariusz i pani Marzena znali się od kilkunastu lat, byli zgodnym i szczęśliwym małżeństwem. Osierocili trzech synów. - Dla mnie to była idealna para pod względem dopasowania do siebie. To były dwie połówki całości. Dzielili pasje do motoryzacji, żona uczestniczyła w pasji Mariusza i bardzo go w niej wspierała – opowiada Adam Szprot, przyjaciel Mariusza i Marzeny. Pan Mariusz był utytułowanym kierowcą. Ostatni puchar zdobył dwa tygodnie przed śmiercią. - Mariusz był wybitnym kierowcą. Dbał o dziecko, miał świadomość, jak go wozić samochodem. Dzięki temu właśnie uratował swojego syna. To musiała być bardzo niecodzienna sytuacja. Jeśli byłaby szansa jakiejkolwiek reakcji, jestem przekonany, że Mariusz by to zrobił – dodaje Szprot. Zdaniem matki podejrzanego, Grzegorz G. mógł jechać szybko, ale kobiecie trudno jest uwierzyć w to, że jej syn mógł być pijany. - On wiózł piwo, po które pojechał. Nie wierzę w to, że był pijany – podkreśla pani Renata, matka Grzegorza G. Prokuratura nie pozostawia złudzeń. Badania krwi wykazały 2,89 promila alkoholu. Sprawdziliśmy, czy Grzegorz G. miał już wcześniej na swoim koncie inne wykroczenia drogowe. Okazuje się, że pod koniec kwietnia policja zabrała mu prawo jazdy za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 63 kilometry na godzinę. Mężczyzna odwołał się do sądu, a na czas rozprawy dokument został mu zwrócony. - Dla tamtej rodziny to jest ogromna tragedia, a dla dzieci niewyobrażalna. Musimy żyć z tym bólem do końca życia, bólem tamtej rodziny też. Myślę o nich bez przerwy, to coś strasznego. Oglądałam nawet mszę pogrzebową tych państwa. Zapamiętałam jedno zdanie księdza: „Nie wiemy nic o tamtym człowieku z wypadku, ale za to wiemy wszystko o Mariuszu i Marzenie”. To pięknie powiedziane, nie że to zabójca. Tylko nie wiemy nic o tamtym człowieku z wypadku – dodaje matka podejrzanego. Szczegóły wypadku jednoznacznie może wyjaśnić zapis z dwóch wideorejestratorów z samochodu Grzegorza G. Biegli jednak nadal nie wydali w tej sprawie opinii. Dziećmi Marzeny i Mariusza zajmuje się rodzina.
trzech synów matka miała